środa, 30 grudnia 2009

Historie rodzinne...

czyli razem na dobre i na złe:)

Również w całkowicie ekstremalnych, momentami absurdalnych sytuacjach, nawet jeśli zabalujemy na mieście z kumplami:)

buźka*

wtorek, 29 grudnia 2009

100 krępujących pytań do...

Jutro jest dzień próby. Dla nas wszystkich. Dla M. Dla mnie też, żeby nie było. Szanowny Brat szykuje "100 krępujących pytań do...". Szanowna Reszta czeka na rozwój sytuacji i moje wyjście do toalety:)
Cóż mi przyszło. Zachować zimną krew i nie spożywać nic moczopędnego*;p

Czyli jestem upupiona.
W dojrzałości mojej zupełnie niedojrzała. Niedojrzałość ukryta pod gębą powagi.
Dobrze, że nie podszyta dzieckiem. **

* Tak, drogi Maćku, ominę system:)
**czytam Ferdydurke, trzeba sobie młodość przypominać:)

niedziela, 27 grudnia 2009

Niespodziewany powrót rodziców po Świętach...

Rodzice pojechali w góry. Mieli wrócić w środę, wrócili dzisiaj. Kiedy zobaczył ich mój Brat spytał po prostu:
"A co wy tu robicie?!"
Nie ma to jak ciepłe powitanie.
Na to Mama:
"A nie stęskniliście się za nami?"
A my na to:
"Nie, mieliście wrócić gdzieś... w lutym... :):):):)"

Święta,święta i po świętach...

Jak zwykle minęły zbyt szybko. Ale były wyjątkowe. Będą niezapomniane. Trochę szalone, ale rodzinne i pełne miłości.

Bo rodzina to jest siła:)

czwartek, 24 grudnia 2009

Takie tam... wigilijne...

... przemyślenia...
Bo ja święta obchodzę już od wtorku, zaczęło się Wigilią w pracy (niektórzy farciarze mieli okazję przeżyć to podwójnie:)). Wczorajszy wieczór upłynął na pieczeniu piernika (samotny bój, ale byle ciasto mnie nie pokona) i pakowaniu prezentów oraz wylegiwaniu się przed tv (to już w duecie), czyli już było bardzo świątecznie:) To mi się podoba.

A dzisiaj rano poszłam do pracy. Z odsieczą. Bo tyyyyle pracy było:):):)

środa, 23 grudnia 2009

Dialogi rodzinne

Nad karpiem w dodatku. Ale nie przy wigilijnym stole. Przy jeszcze szamoczącym się karpiu w zlewie.
Osoby: Ja, Mama, Ojciec.
Miejsce: Ja w kuchni nad pierniczkami, które pakowałam, rodzice w pokoju ubierają choinkę, karp nadal szamocze się w zlewie w kuchni.

Ja: Tato, możesz go dobić?
Ojciec: Przecież widzisz, że teraz coś robię!
Ja: Nie widzę, jesteś w drugim pokoju! Jak zaraz go nie dobijesz to... to sama to zrobię!
Ojciec: Haha! Chciałbym to zobaczyć...
Mama: To stewardessa, to niby wszystko potrafi...
Ja: Oczywiście bez komentarza się nie obeszło...

wtorek, 22 grudnia 2009

Dialogi rodzinne

Osoby: Ja i Moja Mama
miejsce: kuchnia w moim domu, przedświąteczne przygotowania;

Mama: Dostałam czkawki. Pijackiej czkawki. A nawet nic nie piłam.
Ja: A może to czkawka prorocza jest...?

Oficjalnie uznane za szalone

Do północy piekłyśmy i lepiłyśmy.
Efekt:
182 pierniki,
200 uszek,
158 pierogów (2 poległy na polu przedświątecznej bitwy podstępnie zdegustowane przez mojego Ojca:)

filozof-amator zapytałby: Kogo Bóg opuścił?
A ja bym odpowiedziała: Przyczyna leży w charakterze i skłonnościach do pracoholizmu...

poniedziałek, 21 grudnia 2009

Szaleństwo przedświąteczne trwa...

A u mnie agresja rośnie wraz z kolejnym przesłuchaniem piosenki "Last Christmas" w supermarkecie. Plus ofiara losu ze mnie tradycyjnie. Coś przewiało, coś zawiało i dzisiaj chodzę z opuchniętą powieką. Wyglądam strasznie, ale planuję, żeby moja przypadłość przeszła mi do jutra.

Ale niezależnie od rosnącej frustracji z powodu piosenek świątecznych i ogólnie przyjętego szału (w imię czego?! ilu, z tych biegających po supermarketach, z dzikością w sercach ludzi było na rekolekcjach czy chociaż zastanowiło się nad sensem tego wszytkiego? Jak zwykle zapominamy co jest naprawdę ważne w tych dniach...) Święta się odbędą.
Bez względu na wszystko.
Tak postanowiłam.
Bo zawsze jest jakieś rozwiązanie wystarczy tylko chcieć:)
Trochę kompromisu, czasem mała kombinacja, na granicy z akrobacją, odrobina chęci i życzliwości, i wszystko się uda.
Rozmawiajmy:)

niedziela, 20 grudnia 2009

Leniwa niedziela

Tradycyjnie dzisiaj leniuchowałam po wczorajszej szalonej imprezie urodzinowej:) Zarówno impreza jak i odpoczywanie było wspaniałe, szczególnie że towarzystwo mam doborowe.
Co by nie było nudno zaliczyłam wspinaczkowe akrobacje w klubie między ścianą, a lożą gdzie wpadła mi torebka. Dobrze, że należę do ludzi tzw. wysokich inaczej:) Tym sposobem zmieszczę się wszędzie:)
A od jutra szał zakupów i świątecznych przygotowań (jutro w planie lepienie pierogów i pieczenie pierniczków:)). Do dzieła moja panno:)

sobota, 19 grudnia 2009

Komandos Strong sponsorem wieczoru

Tak. To prawda. Tajemniczy napój o wiele znaczącej nazwie Komandos Strong, który określany jest jako produkt winopodobny, był sponsorem naszego wieczoru.


:)

piątek, 18 grudnia 2009

Gdybym nie musiała...

Co za pech.
Na zewnątrz temperatura minus milion, a ja muszę ruszyć się z domu...
Brrr... gdybym nie musiała, to nie ruszyłabym się na krok z domu. Aleee nieee... Zawsze coś, świątecznej gorączki ciąg dalszy.

czwartek, 17 grudnia 2009

Przedświąteczny szał zakupów, śnieżyca, drogowskaz i romantyczne uniesienia w KFC

Dzisiaj dzień minął mi bardzo intensywnie, ledwo się skończył poprzedni (z nocki wróciłam o 8.30), a tu już trzeba było zacząć walkę o prezenty świąteczne, wykonać misję specjalną pt. zakup znaku drogowego, który w sobotę będzie prezentem niespodzianką:), odwiedzić moją córcię chrzestną z okazji jej urodzin, a to wszystko musiałam sprawnie przeprowadzić pomimo zimowej aury jaka znienacka zapanowała w naszym pięknym mieście.
Wieczór zakończył się romantycznie, chociaż wydawałoby się, że KFC z romantyzmem nie ma nic wspólnego.
A jednak.
Bo nieważne gdzie, ważne z kim:)

wtorek, 15 grudnia 2009

Witajcie w Wonderlandzie:)

Sama się tego nie spodziewałam.

Nigdy nie mów nigdy.

Okrutny jest ten świat

Szczególnie o 6 rano kiedy trzeba osobiście odśnieżyć samochód.
Ale potem był sms, wygrana w rankingu na samochód najlepiej symulujący wygląd po rajdzie Paryż -Dakkar, groźby karalne i poranne pocałunki:)
I okazuje się, że wcale nie jest tak źle...

poniedziałek, 14 grudnia 2009

Od poniedziałku...

Się zaczęło. Plan zajęć na cały tydzień został ułożony.
A dzisiaj korki, zimno i do tego trwają intensywne poszukiwania mieszkania z mojej strony.
Wcale nie jest to takie proste szczególnie przy maruderstwie, które w tej kwestii intensywnie stosuję.
No łatwo nie jest, ale dam radę i pewnego dnia stanę w progu jakiegoś domostwa mówiąc:
"Kości zostały rzucone, raz, dwa, trzy moje! biorę!"

Póki co wymagam od agentów stoickiego spokoju, bo zawsze znajduję coś niewłaściwego, a to za wysoko, za nisko, za ciemno, za brudno, za czysto, za cicho, za głośno, za mało, za dużo...
Powodów są setki, ale wiem, że tam gdzieś czeka na mnie to jedno, jedyne, wymarzone:)

niedziela, 13 grudnia 2009

Weekend... magiczny?!

Wróciłam z weekendu w górach. Boski. Za oknem śnieg i mróz, a w domku kominek, butelka dobrego wina i cudowny mężczyzna u boku:)

Czego chcieć więcej...:)?

piątek, 11 grudnia 2009

A dzisiaj wieczorem

Początek pięknego weekendu. Może i zimno, ale mnie to zupełnie nie zraża. Dzisiaj kolacja w doborowym towarzystwie (moja stała paczka), nie wiem czy wyśmienita, bo sama będę gotować, więc powstrzymam się od komentarzy...
Potem szaleństwa piątkowego wieczoru w centrum, a jutro chwila przerwy na zajęcia i romantyczny weekend w górach:) już na to czekam z niecierpliwością...

środa, 9 grudnia 2009

Pomnik amerykańskiej głupoty

Lubię komercję i lubię tandetę. Nie boję się do tego przyznać, ale wszystko ma swoje granice.

I doszłam do wniosku, że tylko Amerykanie mogli wymyślić film o puszczalskiej licealistce-demonicy uprawiającej wyuzdaną formę kanibalizmu na kolegach ze szkoły, która stała się takową bestią po tym jak psychopatyczna kapela emo-popowa złożyła ją jako dziewicę(?!) w ofierze (nie przeszkadzało im w usilnym twierdzeniu o jej dziewictwie to, że chodziła ubrana w super extra skąpe ciuszki i ciągle opowiadała o seksie, również analnym...) .
To, że nie była dziewicą uratowało jej egzystencję i stworzyło z niej nastoletnią symbiozę Hannibala Lectera z Lolitą.
"What the f..ck is going on?" Chciałoby się zapytać... ale po co?!

poranne dialogi robocze

Miejsce: moja praca:)
Osoby: Ja, T.
Czas: bardzo wczesny poranek czyt. środek nocy*

Ja (do T.): Ależ Ty świetnie pachniesz!
T.: Podoba Ci się tylko dlatego, że M. pachnie tak samo...
Ja: Faktycznie:)

*wg Panny H.

poszukiwanie kilku metrów

Ostatnio zaczęłam na poważnie poszukiwać tych własnych kilku metrów:)
Wcale nie takie to łatwe, ale jestem zdeterminowana i gotowa na wszystko. Poza tym rodzina zasugerowała mi, że pora na usamodzielnienie się:)

wtorek, 8 grudnia 2009

Albo jestem ograniczona, albo mi za mało płacą...

Mam wrażenie, że niektórzy z moich współpracowników są nieco... określę to "zakręceni" ;p Ale mniejsza o to...

Poza tym dzisiaj w pracy udowodnione zostało, że jeszcze kilka rzeczy może mnie zaskoczyć. Poszukiwanie specjalnego trunku dla wybrednej klientki i zamawianie taksówek w dziwne punkty miasta (w ciągu 10 minut) to nie było to,generalnie tego można się spodziewać, ale dyktowanie wyników Ligi Mistrzów przez telefon było co najmniej dziwne...

Dialogi rodzinne

Czas: dzisiaj ok. 13
Miejsce: Kuchnia na Muchoborze
Osoby: Ja i Ojciec

Ojciec: Co robisz?
Ja: A jak myślisz?
Ojciec: Gotujesz!
Ja: Acha i lepiej się napatrz, bo znowu to się szybko nie powtórzy...

niedziela, 6 grudnia 2009

Wczoraj była parapetówka

Tylko, że wcale parapety nie wspomagały zabawy. Stół, meble, wszystko na miejscu. Mieszkanko jak pudełeczko. A do tego dobre towarzystwo, sushi popijane whisky i YMCA w tle...

Like sunday morning

Uwielbiam niedzielne leniwe poranki.
Kiedy już mam wolny taki poranek nigdzie się nie spieszę, nic nie muszę robić i nikt mnie do niczego nie zmusi. A ponieważ nie zdarza się to zbyt często to dzisiaj celebruję ten moment:)
Każdą chwilę i każdy łyk porannej kawy.
I ciszę, bo chwilowo przepędziłam całe towarzystwo z domu:)

sobota, 5 grudnia 2009

Sex, drugs and rock'n'roll

Ogólnie weekend pod takim hasłem płynie:)

a więcej nic nie napiszę...

Wczorajszy wieczór

Wczorajszy wieczór był sponsorowany przez butelkę wina (czerwonego na dodatek), z koncertem Dżemu w tle, momentami wysuwającym się na plan pierwszy.

***

piątek, 4 grudnia 2009

Złote myśli

Ostatnio usłyszałam radę jaką dostała moja kuzynka od swojej babci kiedy zastanawiała się czy wyjść za mąż:

"Zastanów się czy możesz pokochać jego wady... jeśli tak, będziecie razem szczęśliwi..."

Myślę, że jest to samo sedno sprawy:)

Ku przemyśleniu, robaczki:)