środa, 31 marca 2010

Dialogi Rodzinne

Czas: Rodzinne śniadanie przed moim wyjazdem do Warszawy.
Miejsce: Kuchnia w domu moich rodziców.
Osoby: Komplet, czyli moi Rodzice, Szanowni Bracia i ja.

Ja: Ależ podróż szybko minie, uwielbiam spać w pociągu, to świetna sprawa!
Szanowny Brat T. (z tradycyjnym stoickim spokojem): Tak, świetna, póki cię ktoś nie okradnie...
Mama: A ja też niedawno jechałam pociągiem... do Szczecina i bardzo dobrze mi się spało...
Ja: No właśnie... Bo wiecie, pociąg wytwarza tzw. infradźwięki, są one niesłyszalne dla ludzkiego ucha i powodują uspokojenie i wyciszenie...
Szanowny Brat P. : Aga, nie wiem jak ty, ale ja słyszę pociąg...

...?...
Bądź tu człowieku mądry i czytaj książki...

wtorek, 30 marca 2010

And then while I'm away, I'll write home every day...*

Sezon wiosna-lato 2010 oficjalnie zainaugurowałam w Warszawie.
I tak ostatnie dwa dni podróżowałam po stolicy na wysokich obcasach, z kłębkiem sentymentów na ramieniu, wioząc za sobą bagaż doświadczeń na kółeczkach, mądrzejsza o ten jeden rok.

A w telegraficznym skrócie było tak:
Spotkanie z Moją Najlepszą Przyjaciółką i jednocześnie prawie-rodzoną Siostrą, kilkanaście godzin szkolenia, shopping, kino x2, listy i słowa, butelka whisky, spacer w deszczu po Powiślu, dyskusja "o wyższości mieszkania samemu", niemoralna propozycja od małolatów z czerwonego mercedesa (co ja mam z tymi mercedesami?!), drink w podłej spelunie na śródmiejskich traktach, koncert Rammsteina na DVD, teledyski Beyonce i kanapki z suszonymi pomidorami...
I wish I have an angel...
I hope that my dreams will come true... *

p.s. "Różyczka" to świetny film.

* no co to za piosenka cwaniaki? Jakie mam dzisiaj "swędzenie mózgu"? I dare you:)

sobota, 27 marca 2010

O! Ostojo kobiecości... gdzież ty?

Od jakiegoś czasu postanowiłam być bardziej kobieca. Uznałam, że mi tej kobiecości brakuje. I postanowiłam to zmienić.
Stąd kurs tańca, stąd moje coraz dłuższe włosy (:)), (moje pojawiające się od czasu do czasu histerie nie należą do planu odkrycia własnej bardziej kobiecej strony:)).
Ale do rzeczy. Idzie mi nieźle. Tak mi się wydawało do tej pory. No może akurat nie na kursie tańca, bo jakoś to mi nie wychodzi, ale wszyscy zauważają, że moja fryzura się zmienia:).
I jakoś tak już myślałam, że jestem na dobrej drodze, a tu przytrafiła mi się taka rozmowa z Szanownym Panem K. i Pablo:

Czas: Środek nocy.
Miejsce: Na ulicy w pobliżu zaparkowanego samochodu Szanownego Pana K.
Rozmowa jakimś cudem zeszła na tematy samochodowe :)

Szanowny Pan K.: Nie mogłem domknąć maski i jak docisnąłem... to pękła...
Pablo: No to będziesz musiał to dać wyklepać...
Ja: Ale jak to pękła? Znaczy, że był bity!

AAAAAA! No i która kobieta powie rozmawiając o samochodach, że "był bity"?
"BYŁ BITY"!
I muszę zaczynać wszystko od początku. I to w jakiś bardziej drastyczny sposób. Chyba zacznę oglądać "M jak miłość", odchudzać się i kupować kolorowe gazety z plotkami:)

wtorek, 23 marca 2010

A w ogóle...

...do miasta przyjechało wesołe miasteczko.

I znowu kilka tygodni walki z pokusą:)

A takie wyjście do wesołego miasteczka to jest już coś. Dzielny mężczyzna może wygrać dla swojej kobiety pluszaka strzelając do tarczy, potem karuzela, wata cukrowa (koniecznie w tej kolejności) i zakup tandetnego pierścionka (tu mała uwaga i rada do Panów - jak nie jesteście "po słowie" to w tak romantycznych warunkach takowy pierścionek może stać się zaręczynowym, więc warto się dwa razy zastanowić, czy nie lepiej zainwestować w cukierkowe stringi:)).

Tak sobie takie wyjście wyobrażam, ale jakoś jeszcze mi się nie zdarzyło.
A sama się nie wybiorę, bo wyląduję na najbardziej morderczej zabawce-wirówce-karuzeli z powodu naturalnego zapotrzebowania na większą dawkę adrenaliny i poważnych skłonności autodestrukcyjnych:):):)
i dlatego walczę z pokusą:)

To jest chwila prawdy, czyli Antulska vs samba, runda pierwsza 0:1

Kolejny wtorek, kolejne zajęcia.
Po czwartych chyba powinnam już coś kumać? A tu nic, a nic.
Aczkolwiek zaczęło się obiecująco. Znaczy pierwsze 5 minut było obiecujące. Przeczytajcie moją chaotyczną relację z wydarzeń:

Dzisiaj były pierwsze zajęcia nauki samby. Instruktorka pokazała krok podstawowy i proszę - postawa jak trzeba, kolana ugięte, do przodu, raz, dwa, do tyłu, raz, dwa!!! ........ichaaa, wyszło, wspaniale, jestem dumna jak paw, ale spokojnie, skup się, nie teraz myśleć o kryształowej kuli... wracaj myślami na salę...
(słyszę głos instruktorki, widzę jej ruchy)...ćwiczymy, raz, dwa, raz, dwa, i proszę dziewczyny teraz ruch biodrem o tak...
(a teraz ja, teraz ja)... raz, dwa i ruch biodrem...........i poległam............

Tak się zaczynam zastanawiać kiedy moja nauczycielka powie, że powinnam dać sobie spokój, bo widzę to już w jej oczach:)

poniedziałek, 22 marca 2010

I jeszcze małe ogłoszenie parafialne...

Ponieważ moja przyjaciółka, określana tutaj jako MCR ostatnio dorobiła się "brylków" i trochę się z tego powodu zmartwiła postanowiłam dodać jej otuchy:




No i pokazałam moją prawdziwą twarz:) A jak jeszcze Ci mało to na mieście też się w nich pojawię:)
A podobno okulary dodają inteligencji... No moje IQ zdecydowanie ucierpiało:)

Raz, Dwa, Trzy Live:)

Tak, dzisiaj znowu koncertowy wieczór był. Raz, Dwa, Trzy - świetny koncert, polecam na przyszłość:)
A wszystkim, którzy próbowali się do mnie usilnie dodzwonić tego wieczoru chciałabym oznajmić - ponieważ weekend spędziłam w domu, kładąc się przykładnie spać o 22 to nowy tydzień zaczęłam intensywnie i kulturalnie:) A im dalej w las... tym więcej siłowni:)

Ponadto dziękuję za niespodziewane, miłe towarzystwo:) Byłoby lepiej gdybym na powitanie nie zahaczyła głową o wielki plakat zespołu, który był rozwieszony z boku sali, ale ja taka byłam zajęta fotografowaniem... Ponadto jeśli ktoś miał mieć do czynienia z tym plakatem to umówmy się, wiadomo, że miałam to być ja:)

niedziela, 21 marca 2010

Pierwszy Dzień Wiosny, ulewa, błędy i nawrócenie...

Jak mi minął Pierwszy Dzień Wiosny?
No cóż, ogólne wagary.
Właściwie wzięłam się za siebie popołudniową porą. Trochę myślałam, jeszcze więcej analizowałam. Generalnie najwyraźniej słabo mi to wychodzi, bo jak zwykle gdzieś się pomyliłam.
Cały wiosenny dzień towarzyszył mi deszcz.
A na koniec został spełniony niedzielny obowiązek. Czyli w teorii wszystko gra. A w praktyce Myslovitz i Green Day mi dzisiaj towarzyszą:)

Popołudnie z westernem

Niedziela to u mnie w domu dzień z westernem. I muszę przyznać, że uwielbiam ten gatunek filmowy:) Dziki Zachód to jest to.
Na poparcie mojej teorii i zachętę dla tych, którzy nie wiedzą co tracą mam mały cytat:

"Odkąd on pojawił się w mieście to porządny człowiek nie może po zmroku wyjść na ulicę. Po wszystko muszę posyłać żonę!"*

*"Kowboju do dzieła" 1965 r.

Dialogi Rodzinne

Czas: niedzielny poranek, przy kawie.
Miejsce: kuchnia w domu moich Rodziców.
Osoby: Moi Rodzice i Ja.
Wprowadzenie: Pijemy poranną kawę, Ojciec jak zwykle tryskający energią z rana (nienawidzę tych rannych ptaszków:)), Mama powoli zaczyna robić śniadanie, ja ledwo żyję i jedyną szansę widzę w kubku kawy.

Mama: To co na śniadanie? Tradycyjnie jajka?
Ojciec: Tak!
Mama (idąc z pudełkiem jajek ze schowka w stronę kuchni): Nie wiem czy starczy... O! akurat dla każdego po jednym, bo jest 7...
Ja: ??? (wyjątkowo głupi wyraz twarzy musiałam mieć kiedy to usłyszałam)
Mama: Czemu masz taką minę?
Ja: Mamy 7 osób w rodzinie? Od kiedy?! Bo najwyraźniej musiałam kilka rzeczy przegapić...
Mama: Znaczy tak ogólnie powiedziałam...
Ja: Jezu, nie straszcie mnie tak, bo już myślałam, że w jakiejś śpiączce byłam. A tak na marginesie... Dzisiaj jest niedziela, prawda? Bo wyraźnie pamiętam sobotę, więc chyba jest niedziela...
Ojciec: Tak, dziecko, jest niedziela, a może się jeszcze położysz?

No to po co mnie tak straszą? I sprawdziłam. Jest niedziela;p

sobota, 20 marca 2010

Szczytowanie

Szanowni Państwo!

Mam bardzo poważny komunikat. W ostatnim czasie Podróżnik K. zdobył dla mnie najwyższy szczyt Bałkanów - Musalę (2925m n.p.m.) w warunkach zimowych.

Dziękuję serdecznie za to wyróżnienie i czuję się zaszczycona:)

Złote myśli

Ostatnio usłyszałam bardzo mądre słowa:

"Żeby małżeństwo było udane muszą być spełnione 2 warunki: trzeba spotkać tę właściwą osobą i... trzeba być tą właściwą osobą."

To takie proste...

Dialogi Rodzinne

Osoby: Moja Najlepsza Przyjaciółka, Ja
Czas: Wczorajszy poranek, wiosenny poranek.

Ja: W ogóle zobaczysz, będzie ok, zobacz jak jest pięknie, wiosna idzie, ptaki śpiewają, na drzewach małe pączki, cudnie:)
Moja Najlepsza Przyjaciółka: Uch! Jak ja nieniewidzę tego twojego wiosennego optymizmu!!!
Ja: Uznam, że to komplement.
Moja Najlepsza Przyjaciółka: Zadzwonię popołudniu.
Ja: Zadzwoń, porozmawiamy troszkę:)
Moja Najlepsza Przyjaciółka: Zadzwonię, żebyś wiedziała, że zadzwonię. I zetrę Ci ten uśmieszek z twarzy...

środa, 17 marca 2010

Ja i Metallica


Mam cudownego Brata:) I jedziemy:):):)

Wiosenne przesilenie, energia wewnętrzna z kosmosu i żółte kolczyki...


Dzisiaj dopadło mnie wiosenne przesilenie. Tak całkowicie, absolutnie. Niby znienacka, ale zbierało się na to od jakiegoś czasu...
Pogoda jaka jest każdy widzi plus wszystkie ostatnie stresy i tak się złożyło, że tradycyjnie dał o sobie znać mój ząb mądrości (jakby był taki ząb potrzebny osobie, która ma syndrom Boga;p).
Po kilkugodzinnych jękach wzięłam tabletki przeciwbólowe i jakoś lżej się zrobiło. Plus wyszłam z pracy i mimo tego, że jakoś nikt inny tego nie czuje ja wiem, że bardzo nieśmiało nadchodzi wiosna:)
I jest ślicznie. Jakoś światło lepsze i rośliny zaczynają odżywać.
Na znak solidarności z naszym pięknym światem dzisiaj noszę żółte kolczyki, a co, może dlatego jest jaśniej:)
Dlatego apeluję. Wszyscy cierpiący na przesilenie wiosenne. Zanurzcie się w nim dzisiaj. Połóżcie się przed tv, zjedzcie paczkę czipsów, ponarzekajcie na pracę, życie i kiepski seks, zadzwońcie do najlepszej przyjaciółki, zaktualizujcie wasze konta na facebooku, bo od jutra przesileniu wiosennemu mówimy stanowcze i zdecydowane NIE! Koniec jęczenia i użalania się nad sobą... Macie na to ostatnie chwile... a potem...
Wiosna, Panie Sierżancie:)

poniedziałek, 15 marca 2010

Wieczór z Olivią Ruiz



Na żywo jest po prostu świetna:)

Dialogi Rodzinne

Czas: Dzisiaj, przy kolacji.
Osoby: Komplet, czyli moi Rodzice, Szanowni Bracia i Ja.
Małe wprowadzenie: Kobiety narzekają na zimową aurę. Ojciec kończy miskę sałatki, Szanowny Brat T. zachowuje strategiczne milczenie, Brat P. mruczy coś pod nosem...
Ja: No i patrzę a mój samochód wygląda jak śniegowa kula.
Mama: Tak widziałam i jeszcze nasypało ci się śniegu do samochodu, a potem kluczyki wpadły w śnieg (śmieje się)...
Ja: Skoro tak dokładnie widziałaś co się stało to wiesz, że miałam zajęte ręce dlatego mi kluczyki wypadły...
Mama: No nie przesadzaj mogłaś coś odłożyć...
Ja: No próbowałam, ale wiesz torebka, rękawiczki, kluczyki, mio... o nie!
Ojciec: Hahaha!
Szanowny Brat P.: Ale, że co... acha! Aga, jak miałaś miotłę ze sobą to zamiast odśnieżać mogłaś od razu startować...
Ja: AAAAAAAAAAA!!!

I pomyśleć, że mnie własna Matka sypnęła...

Dialogi Robocze

M: Aga, no w końcu jesteś weselsza...
Ja: Może wracam do normy... Mam nadzieję, że już wrócę, bo ja tak lubię być sobą...

Takie mam postanowienie.
Bo chociaż nie wszystko jest łatwe, a próby, na które wystawia mnie codzienność tego dowodzą, to gdzieś tam w powietrzu już czuć wiosnę, może nawet ta dzisiejsza wichura przyniesie zmiany...
Bo ja mam już dość tej bardzo długiej zimy i wierzę, że z wiosną wszystko się odmieni...

Monday Morning

Ależ miałam poniedziałek. Zacznijmy od początku...
Poranne zaspy śnieżne nie zapowiadały niczego dobrego. Wrrr. Mój samochód wyglądał jak kulka śnieżna. Uuuu. A ja w eleganckim płaszczyku, buty na obcasach gotowa do pracy. Phi. Ojciec jeszcze spał, więc nawet nie miałam kogo do odśnieżenia mojego cudeńka zapędzić. (Prze-rą-ba-ne) Ciężko westchnęłam i wzięłam z domu... miotłę, aby szybko i sprawnie pozbyć się nadmiaru śniegu...(i-cha, to się nazywa pomyślunek). Modliłam się, żeby nikt z moich domowników nie zobaczył tego obrazka - wychodzę do pracy torebka, berecik, pierdu, pierdu i miotła. Zaraz by było, że odlatuję...
To się udało (przemknęłam niepostrzeżenie), ale ponieważ miałam mnóstwo rzeczy w rękach (torebka, rękawiczki, miotła, kluczyki) musiało się coś posypać. I oczywiście jak myślicie co wpadło mi w zaspę śnieżną??!!??... oczywiście, że kluczyki... (w tym momencie użyłam wielu niecenzuralnych słów, których tu nie będę przytaczać, bo są niecenzuralne, ale bardzo dobitnie określały głównie organy płciowe i kobiety lekkich obyczajów...)
Dobra... w końcu poniedziałkowy poranek, czego się mogłam spodziewać...

niedziela, 14 marca 2010

"Ochędoż się kobieto, co byś wyjściowo wyglądała"...

czyli Mistrzyni Ciętej Riposty powróciła w najlepszej formie (bo ostatnio moi Szanowni Bracia zaczynali ją doganiać...).

Tak... cytat dzisiejszy pochodzi z tej pory pomiędzy nocą a dniem, kiedy jest już za późno, żeby coś ze sobą zrobić i za wcześnie, żeby coś ze sobą zrobić. Pozostaje tylko przyjąć zaistniały stan jako pokręconą formę normalności, przyprawić kolejną dawką używek i zająć się czymś mało istotnym, jak na przykład robienie fikołków, granie na PS, jedzenie pierogów lub filozofowanie w wersji soft...

Kolejna niedziela dobiega końca. Nic nie wniosła do mojego życiorysu. Zmęczenie. Ironia. Katar. Apatia. Wiktoria. Tylko czemu nie czuję się lepiej. A miało być lepiej. Ktoś mnie chyba zwiódł i może tu chodzić o producenta Gripexu...

K...wa przecież kontempluję....*

Uwaga! Będzie dużo literówek, piszę powoli, bo skupienie do tego posta jest wymagane.
Homing w pełni... właśnie pijemy 4 butelkę wina, wódka też już na stole. Kobiety rulez:)
Degrengolada.
Dirty Dancing, Grease i Kung Fu Figthing w tle. Babskie szaleństwo. Girl Power! Feministki wszystkich krajów łączcie się:) Ale zostałam skrytykowana, bo nie jesteśmy feministkami, to obraza dla kobiet, szukamy wspaniałych, dobrych mężczyzn, którzy będą się nami opiekowali, bo jesteśmy słabą płcią przecież:)
Ci którzy od 2h odświeżali stronę mają upragnionego posta do skomentowania:) pozdrawiamy Pana Kaczora:) My niefeministycznie nastawione do świata Wyzwolone Kobiety ( i fanki Kaczora, Panno A. nie przeszkadzaj mi próbuję pisać, aaaa!:))
to tyle na tę noc, jutro leczymy tę przypadłość na 3 litery, nie dzwońcie przed 12:)

Z poważaniem
Paryżaneczka
Mistrzyni Ciętej Riposty
Pensjonarka (we własnej osobie)

*by M.C.R.

sobota, 13 marca 2010

13-tego wszystko zdarzyć się może...

Co prawda świat nie w różowym kolorze, bo dzisiaj mam dzień niebieski (z tej okazji paraduję w niebieskich, kraciastych skarpetach), ale faktem jest, że mamy 13-tego.
A tu tyle rzeczy na głowie, póki co zgodnie z planem, jak na dobrą przyszłą żonę przystało upiekłam ciasto przy sobocie, a wolne popołudnie poświęciłam na pracę charytatywną, załatwiłam kilka pilnych spraw, no ideał:).
Teraz czekam na wieczór, jak się okaże, że wszystko "klepnięte" jak trza, będę się mogła jak człowiek wyluzować i zacznę uprawiać "homing":)
a w domu czeka na mnie... dres:)
nareszcie:)

Dialogi samochodowe

I
M: Jakoś grzybiarzy dzisiaj nie widać, za zimno czy co?
Ja: Może za mało deszczu ostatnio było...

II
Wprowadzenie - właśnie skończyłam rozmawiać przez telefon...
M: A ty nie masz słuchawki do telefonu?
Ja: Ależ oczywiście, że mam, ale jest rozładowana.
M: Ha! A ja mam słuchawkę... (po chwili) Antulska, ja chyba za długo Cię znam, bo moja też jest rozładowana...

III
Rozmowa telefoniczna Miśka z siostrą:
S: Słuchacie?
M: Tak, słuchamy Abby...
(w czasie podróży samochodem na koncert Rammstein, o ironio, słuchaliśmy Abby i Briana Adamsa:), takie rzeczy to tylko z Antulską)

IV
M: Z czym ci się kojarzy Rammstein?
Ja: Z rozwaloną głową faceta z Zagubionej Autostrady...
M: A z czym Ci się kojarzy Abba?
Ja: Teraz to już z Rammsteinem...

I hasło wyjazdu:
"F..ck, yeah..."

Je ne regrette rien...

Pierwsze wrażenia.
Show.
Majstersztyk.
Dali radę.
Świetny koncert.
Doskonałe poczucie humoru.
Teraz już się ich nie boję. A przecież trzeba przezwyciężać lęki i słabości. Mi się dzisiaj udało. Plus 450 km za kierownicą, all by myself (and with Saint Christopher:))

czwartek, 11 marca 2010

Czy ja nie jestem zbyt ambitna? To tylko pozory, bo...

Kojarzycie moje słynne powiedzenie "nowy tydzień, nowe wyzwania"?
W pracy już się ze mnie śmieją (nie tylko z tego powodu jak mniemam:)), a ja własnie dochodzę do wniosku, że chyba w tym tygodniu przesadziłam...
Bo dopiero czwartek, a ja mam za sobą lekcję tańca, obchody Dnia Kobiet, kurs asystencki (najnowszy pomysł, najbliższe 2 miesiące poświęcam na ewolucję mojego profesjonalizmu:)), standardowy kurs angielskiego (na który chodzę od kilku tygodni), sporo godzin na siłowni i niezły wycisk,który spowodował, że dzisiaj chodzę zakatarzona i ledwo żyję...
A tu przede mną jeszcze tyle wyzwań...
jutro koncert Rammstein (??? do tej pory zastanawiam się jak ja na nim wylądowałam skoro a) od czasów Zagubionej Autostrady się ich boję, b) ich twórczość znam tylko z radia, c) nie cierpię niemieckiego, d) nie mieszkam w Łodzi, koncert zaczyna się o 19, a ja kończę pracę o 16 (przy sprzyjających wiatrach i życzliwości mojej koleżanki:)) we Wrocławiu...???)
w sobotę kolacja, którą organizuję dla Hospicjum (i jeszcze planuję upiec sernik... haha, przebiegła bestia ze mnie), w międzyczasie kilka imprez, w niedoczasie łamianie przepisów ruchu drogowego i rozpaczliwe poszukiwanie jakiś dopalaczy...
To oficjalne, mogę zacząć brać środki uspokajające...
a ma ktoś może Gripex? Halo?! Ja przeziębiona jestem!!! A tyle rzeczy muszę zrobić! I jak widać jestem niezastąpiona (tak sobie muszę to wszystko tłumaczyć:))

środa, 10 marca 2010

Złote myśli

Dzisiaj. Przy śniadaniu. Kotki biegają po całej kuchni. Siedzimy w trójkę. Mama pije kawę, ja zamulam nad miską musli, a mojemu Ojcu, pod wpływem obserwacji kotów, jak mniemam, zebrało się na "filozofowanie".

Ojciec: "Jeśli jakiś mężczyzna ma problemy ze zrozumieniem kobiet powinien kupić sobie kota. Wtedy okaże się, że z kobietami wcale nie jest tak źle..."

Jakaś puenta? Przemilczę, bo znowu wyjdzie, że jestem "szowinistyczną świnią" w stosunku do męskiej częsci populacji...

poniedziałek, 8 marca 2010

Dialogi Rodzinne

Dzisiaj przy kolacji. Siedzę z rodziną, rozmawiamy o wydarzeniach dnia dzisiejszego...
Ja: Mamo przecież doskonale znasz sprawę, wiesz o co chodzi...
Mama: No tak, masz rację...
Ojciec: A ja właśnie wszystkiego nie wiem... a możesz mi powiedzieć...
Szanowny Brat P. (przerywa nasz dialog): Ja niestety wiem... i tu zacytuję Matrixa... "Niewiedza jest błogosławieństwem..."

Dzień Kobiet



Żeby znalazł się ktoś, kto będzie każdego dnia osładzał życie...



Czego sobie i Wam z całego serca życzę:)

niedziela, 7 marca 2010

Szczerość absolutna, czyli na kogo jak nie na Brata mogę liczyć...

Ostatnio z okazji jednej z licznych rodzinnych imprez wybraliśmy się do eleganckiej restauracji w centrum miasta. Jako, że jechała cała rodzina postanowiłam skorzystać z okazji i Szanowny Brat T. został posadzony za kierownicą, aby starsza siostra mogła się w pełni wyluzować i łatwiej imprezę rodzinną przeżyć.
Taaa... ale trzeba jeszcze na nią dojechać, przynajmniej w jednym kawałku. Do restauracji dojechaliśmy tylko po 3 ostrych hamowaniach, w tempie 100km/h jadąc po mieście...
Zdecydowanie, po wyjściu z samochodu, to był właściwy moment na zamówienie drinka. Ponieważ byliśmy pierwsi, do momentu kiedy dojechała moja liczna rodzina, byłam już w doskonałym nastroju i zapomniałam o poprzedzających całą sytuację wydarzeniach. Przebaczyłam mojemu Szanownemu Bratu T.
Po kolacji byliśmy zaproszeni na kontynuację imprezy do domu Cioci i Wujka. Znowu należało się przemieścić samochodem. Po kilku ostrych hamowaniach, sporej ilości wyzwisk, dynamicznej zmianie pasów i utracie przeze mnie resztek radości życia dotarliśmy do celu.
Wchodząc do domu oczywiście wykrzykiwałam, trzymając się znacząco za klatkę piersiową, opinie na temat wspólnej podróży:
Ja: Matko... straciłam przez Niego co najmniej 5 lat życia, to był koszmar!
Na to mój Wujek zapytał z troską:
W: Ale co się tak właściwie stało?
Szanowny Brat T. (ze swoim firmowym stoickim spokojem): Nie wiem, ona jest po prostu głupia...

Brat to Brat:)

sobota, 6 marca 2010

Szaleństwo ostatnich tygodni, czyli wyzwolona kobieta w wielkim mieście i mało wyzwolone problemy...

Opowiem Wam o moich ostatnich tygodniach. Było fantastycznie. Jest świetnie. Jako wyzwolona kobieta w wielkim mieście walczę z różnymi przeciwnościami i radzę sobie doskonale. Praca - moje marzenie. Dużo ciekawych wyzwań i dużo nauki. Ale to nie wszystko. Kurs tańca, ale co to dla mnie, nawet kiedy mam problemy z koordynacją. Jest i siłownia, tu niestety wracam do nałogu sprzed kilku lat i nie mam zamiaru się z niego leczyć, jest bosko, w takim tempie za 2 miesiące wrócę do formy z lat dwudziestych mojego wieku:) Co ranek muszę skrobać szyby, czy ta zima nigdy nie przejdzie? Do tego kontakty towarzyskie. Tu zaczyna się telenowela. Mam kilku wielbicieli, a co, w końcu wyzwolona kobieta nie powinna się ograniczać. Mam wspaniałych przyjaciół, na których mogę zawsze liczyć. "To panienka z podmiejskiej dyskoteki, a my się z takimi nie bratamy"; "Aguś, wystarczy 'prześlij dalej' i masz problem z głowy, ja to mogę przesłać, jak ty nie chcesz"; "Zawsze możemy go wywieźć w bagażniku za miasto"; itd. Za to i wiele innych rzeczy Was uwielbiam. Jest wokół mnie jeszcze kilka świetnych osób i cieszę się, że je spotkałam. Ostatnio też namiętnie bywam w restauracjach i knajpach w mieście. Lans to lans. Się kręci. I macie szansę uczestniczyć w moim pasjonującym życiu:)

Wyślij sms na mój nr jeżeli:
*chcesz poznawać moje kolejne przygody wyślij sms o treści: "Dawaj maleńka";
*powinnam zacząć ćwiczyć boks wyślij sms o treści: "lewy sierpowy";
*z upragnieniem czekasz na wiosnę wyślij sms o treści: "na górze róże, na dole porzeczka, kiedy będzie ta wiosenna wycieczka?";
*przypadł Ci do gustu jeden z moich wielbicieli wyślij sms o treści:"odwal się od... (tu wymień imię i pseudonim, i jest twój);
*powinnyśmy wywieźć kogo trzeba w bagażniku za miasto wyślij sms o treści: "Kidnaping" (propozycje dotyczące ewentualnych podmiejskich wybryków proszę przesłać osobnym sms zaczynającym się od słów - NO MERCY);
*powinnam kontynuować moje taneczne wybryki wyślij sms o treści: "sprawa jest przegrana";
*uważasz, że powinnam zostać pisarką wyślij sms o treści: "Nobel dla Antulskiej";
*uważasz, że mój wielbiciel z kina to prawdziwy romantyk wyślij sms o treści: "kinomaniak";
*uważasz, że "panienka z podmiejskiej dyskoteki, z którą my się nie bratamy" jest kiepska wyślij sms o treści: "brzydal";
*jeśli chcesz się dowiedzieć kto jest panienką z podmiejskiej dyskoteki wyślij sms o treści: "ja się z nią nie bratam";
*chcesz nr telefonu do Mistrzyni Ciętej Riposty wyślij sms o treści: "MCR to niezła laska";
*myślisz, że to przeznaczenie, że M. ma skasowany samochód przez ciężarówkę należącą do firmy, w której pracuję wyślij sms o treści: "należało mu się";
*chcesz się umówić ze mną na lunch wyślij sms o treści: "lunch";
*chcesz zjeść ze mną śniadanie w JP wyślij sms o treści: "poranek";
*chcesz iść ze mną do kina wyślij sms o treści: "ja płacę".

życzę dobrej zabawy:)

Stan głębokiej melancholii

Teoria wielu wszechświatów

Według kwantowej teorii wielu światów Hugha Everetta III wszystko co może się zdarzyć, zdarza się na pewno w którejś z odnóg rzeczywistości, która przypomina wielkie, rozgałęziające się w każdej chwili drzewo życia.*

Ostatnio spotkałam się z tą teorią. Według mnie jest szalenie interesująca. Wszystko co mogłoby by się wydarzyć, tak naprawdę ma miejsce w jakimś alternatywnym dla nas wszechświecie.

Czasami robiąc coś staram sobie wyobrazić jak potoczą się moje losy w tym innym wszechświecie.

Czy będę przez to inną osobą? Czy będę szczęśliwsza? A może wręcz przeciwnie?

Lubię wyobrażać sobie taki wszechświat, w którym to, co jest mi przeznaczone, nie jest takie pokręcone jak w tym wymiarze, w którym się znajduję.

W tym równoległym świecie jest tak jak powinno być.

To wspaniałe, że gdzieś tam jesteśmy szczęśliwi:)

* Źródło Wikipedia

czwartek, 4 marca 2010

Kiedy obserwujesz coś co przechodzi do historii...

Przed chwilą wróciłam z ostatniego seansu.
Było na nim sporo ludzi.
Były ciepłe słowa i nadzieja na przyszłość.
Był też świetny film.
"Niezasłane łóżka".
Jakbym widziała swoją historię. I właściwie każdego z nas. Wyjątkowa i zupełnie przeciętna jednocześnie, niebanalna i zarazem typowa do granic możliwości. Główna bohaterka pisząca pamiętnik - pluszowa maska antylopy, butelka wina i nowy początek...
To był dobry wieczór.
I właśnie tego wieczoru Kino Dworcowe we Wrocławiu, ostatnie kino na dworcu kolejowym w Europie, przeszło do historii...

A co będzie dalej czas pokaże...

Ostatnia na świecie okazja...

Dzisiaj jest ten dzień.
Ostatnia na świecie okazja żeby odwiedzić Kino Dworcowe.
Od jutra będzie zamknięte na czas remontu, a potem kto wie...
Dzisiaj planowałam wyjście do kina i kiedy w radiu usłyszałam wiadomość o Dworcowym pomyślałam: Czemu nie?
I zaczęłam akcję poszukiwawczą wśród znajomych, że może ktoś chętny zobaczyć ostatni seans w Dworcowym. Ale się przeliczyłam. Większość nie ma czasu, reszta boi się Dworcowego. Pytałam moich rodziców i braci. W sumie nie musieli się ze mnie śmiać, ich miny mówiły same za siebie.
Gdzie ci mężczyźni? ;p
I wiem, że jest jedna jedyna na świecie osoba, która poszłaby ze mną bez wahania.
Nie pytałaby po co ani dlaczego...
zadałaby jedno podstawowe pytanie: o której?

Moja Najlepsza Przyjaciółko, dlaczego mieszkasz w stolicy... ???

środa, 3 marca 2010

List do Ciebie, czyli kobiece rozterki, zabójcze żywioły i śpiewnik ludowy

Mój Drogi Czytelniku,

Opowiem Ci o mojej szamotaninie dnia powszedniego. Z powodu wczorajszego odkrycia u siebie nieodkrytych dotąd pokładów kobiecości... podśpiewywałam sobie cały dzień. Na szczególne umiłowanie zasłużyła sobie (nie mam pojęcia dlaczego) piosenka Czerwonych Gitar,
i tak przez cały dzień:

"wśród wysokich traw,
głęboki staw, jak mnie nie pokochasz,
to się w nim utopię"
...
wczuwasz się w melodię?
no to razem:

"w stawie zimna woda,
trochę będzie szkoda,
trochę będzie szkoda gdy,
utopię się w nim..."

potem nawet przypomniała mi się ludowa wersja mojego imienia i...
to było zbyt wiele.

Jak na ten tydzień kobiecości mi wystarczy. Wracam do rozmów o samochodach i wspinaczce...
a na wieczór mam przewidziany seans uroczego filmu, którego tytuł mówi sam za siebie: "Zabójcze żywioły":) Oby nie był ocenzurowany.

Pozdrawiam,
Twoja Jagienka

p.s. Wiesz, że Czerwone Gitary to tylko chwilowa przygoda. Kocham tylko Myslo:)

Z dedykacją...


"Szukam cię - a gdy cię widzę, udaję, że cię nie widzę
." *





*K.Przerwa-Tetmajer

wtorek, 2 marca 2010

Bo do siebie to trzeba mieć dystans...

I tym sposobem można wytrzymać zajęcia taneczne. Po prostu trzeba uznać, że ta mająca poważne problemy z koordynacją ruchów osoba w lustrze, ma także jakieś problemy mentalne skoro zdecydowała się na lekcje i absolutnie nie wolno się z nią utożsamiać:)
Taki dystans przydaje się nie tylko w tańcu.
Najlepiej samemu siebie można skomplementować, najlepiej docenić.
Łatwiej jest też mieć takowy dystans kiedy dowiadujesz się, że koty mają nową karmę, bo "kot bobo w reklamie skacze po niej jak postać z kreskówek..."
Po takich rewelacjach od samego rana nie pozostaje NIC INNEGO jak dystans:)
Szczególnie, że oprócz kota "bobo" poznałam dzisiaj także psa, który "jogi" się nazywa...

poniedziałek, 1 marca 2010

Muzycznie...

Dzisiaj mi się jakoś na muzyczne doznania zebrało:) Nie będę przynudzać z Myslovitz, daruję też sobie południowe klimaty (ale tylko na jakiś czas).
Oto jedna z moich ulubionych piosenek, kiedy jej słucham to przypominam sobie letnią noc za miastem...
to były czasy:)



niestety jakość teledysku pozostawia wiele do życzenia... ale nie to jest najważniejsze:)

Albo oszalałam, albo mi odbiło...

Nie... ten etap przecież już dawno mam za sobą...

A dzisiaj postanowiłam spełnić coś co obiecałam sobie jakiś czas temu... Tak, macie niesamowitą możliwość obserwacji mojej powolnej, przerażającej degradacji ponieważ...
uwaga, uwaga, napięcie rośnie (nie wiem jak to napisać, ale możecie mnie dobić, zresztą Moja Mała Mistrzyni Riposty* pewnie tylko czeka na taki wpis, aby godnie zadebiutować:))... otóż...

zapisałam się na kurs tańca... sic!

może żeby Wam przybliżyć jak nisko upadłam zacytuję mój dialog z instruktorem, który (biedak, że na niego padło) pomagał zadecydować mi na jakie zajęcia powinnam chodzić:
Ja: Czy mają państwo tu kurs dla kogoś bardzo, bardzo, bardzo początkującego...
I: eee... nie... sami profesjonaliści... (tu chciał być zabawny;p) oczywiście żartuję (ale w momencie kiedy zobaczył moją, jakby nie było przerażoną, minę musiał to dodać), proszę pani, z pewnością coś dla pani znajdziemy...
Ja: A pamięta pan swojego najgorszego z możliwych uczniów...
I: tak, takich przypadków się nie zapomina...
Ja: to proszę jego umiejętności podzielić przez 10 i wyobrazić sobie, że i tak byłby ode mnie lepszy:)

* M.L.