niedziela, 31 lipca 2011

Z pamiętnika Góralki Karkonoskiej, part 1

Pada.
Jest zimno.
Mgła zasłania wszystko co może być zasłonięte.
Jest pięknie.
Mroczny i romantyczny dzień.
Idealny na przebywanie w Krainie Siedmiu Królestw.

poniedziałek, 25 lipca 2011

Nowe horyzonty, nowe perspektywy, nowe spostrzeżenia i urlop:)

Z aktualności.
Rządzę w mieście z Moją Kochaną Młodzieżą (Bracia i Kochana Kuzyneczka), dołączył do nas mój Przyjaciel ze Szczecina i jest czad. Festiwal, piwko, luz, blues i sjesta. Tak jak na urlopie być powinno.
Nie mam zamiaru się wysilać w tym tygodniu.
Takie mam ambitne plany.
Dobre książki, dobre filmy i dobre trunki.
Trzeba znać swoje możliwości i oczekiwania.

Z rozmyślań przy popołudniowej kawie.
Pod wpływem mojej ostatniej małej obsesji (no kto ich nie ma:)?), czyli serialu "Gra o Tron" jestem zafascynowana światem fantastycznym wg George'a Martina i jego archaicznymi prawami. Po pierwsze świat przedstawiony jest niesamowicie plastyczny, postaci wyraziste, kobiety piękne, mądre, okrutne... mężczyźni honorowi, odważni, oddani i męscy...
Ach... gdzie te romanse w dzisiejszym świecie? Czy ktoś byłby w stanie umrzeć za sprawę, w imię honoru? Czy potrafilibyśmy umrzeć z miłości? Lub w imię miłości?
Po raz kolejny rysuje mi się wizja współczesnego świata... niczym z mikrofalówki... Romans nie istnieje... teraz relacje są oczywiste, bez szczypty romantyzmu i chęci poświęcenia... powinno być szybko, najlepiej bezproblemowo... takie uczucia z knajpy fast food. Tu i teraz.
A co z romansami...? co z oczekiwaniem, poświęcaniem się, niecierpliwością i... tęsknotą? Czy my potrafimy w dobie komórek i internetu prawdziwie za kimś zatęsknić? Może powinniśmy się tego nauczyć będąc z kimś? Wg mnie bez tęsknoty nie ma prawdziwych uczuć, romans nie istnieje. Po pustych szybkich relacjach pozostaje odczucie podobne do tego po zjedzeniu obiadu w barze szybkiej obsługi... Chwilowe zadowolenie, natychmiastowe zaspokojenie potrzeb i ostateczne wyrzuty sumienia po śmieciowym jedzeniu...

środa, 20 lipca 2011

Była Sobie Dziewczyna.

Zakochałam się... kocham moje mieszkanie, jest cudowne.
Uwielbiam moje życie.
Ubóstwiam moją pracę.

Co prawda wiele rzeczy jest innych niż wcześniej planowałam. Kolejny raz przekonałam się, że nie można niestety wszystkiego przewidzieć (a szkoda:)).
Mówię tu o sprawach poważnych, ale również o drobiazgach dnia codziennego.

Jako przykład mogę podać moje najcudowniejsze na świecie mieszkanie, które miało być moją samotnią, tymczasem jest domem otwartym dla wszystkich:)
(jak się okazuje nikt nie miał co do tego wątpliwości).
A zatem od dwóch tygodni codziennie przyjmuję gości i na tym jeszcze nie koniec:):):)

piątek, 8 lipca 2011

Z Castoramą za pan brat

Markety remontowe nie mają dla mnie tajemnic...
Jutro malowanie, a jeszcze w tym tygodniu ostateczna przeprowadzka. Koniec życia na kartonach i nieustannego bałaganu.
Cieszę się ogromnie chociaż już ledwo żyję...

środa, 6 lipca 2011

Biurokrakcja, demokracja i emancypacja

Zmęczenie sięgnęło zenitu, ale uśmiech nie schodzi mi z twarzy.
Dzisiaj walczyłam z dorosłością... zmieniałam dokumenty, rejestrowałam liczniki i podpisywałam umowy. To wszystko jest straszne. Chyba usiadłabym i płakała gdyby nie wsparcie moich Rodziców. Poświęcili cały dzień, żeby mi pomóc i dzielnie towarzyszyli w moich potyczkach z biurokratyczną stroną życia.
Ogólnie plan wykonany. Nawet z nadwyżką.
Do tego mnóstwo rzeczy trzeba mieć w domu... Jakaś masakra. Ładując kolejne przedmioty do wózka w IKEI znowu płakać mi się chciało nad moim losem. Wracam na swoje. Teraz już na stałe. I od nowa muszę kompletować różne przedmioty. Bo trzeba coś ugotować czy upiec. Lubię to i nie mam zamiaru z tego rezygnować:)
Relacja z remontu na bieżąco.
Obiecuję.
Jestem najszczęśliwszą osobą na świecie:)
I nikt i nic mi tej radości nie odbierze.