niedziela, 23 marca 2014

Regeneracja, czyli relacja po Półmaratonie Ślężańskim :)

Zwycięstwo:)! Przede wszystkim muszę podziękować mojemu Trenerowi Dariuszowi z Max Progress, za jego cierpliwość, doświadczenie, wsparcie i same świetne rady. Bez niego nie osiągnęłabym tego:)

Było ciężko. Bardzo ciężko. Dałam z siebie wszystko. Byłam świetnie przygotowana, ale nie będę opowiadała różowych pełnych euforii historii (chociaż teraz endorfiny szaleją :)). Najtrudniejszy Półmaraton w Polsce dał mi w kość.
Założenie było ambitne - przebiec poniżej 2h. Udało się - na metę wbiegłam po 1h 58 min, zajmując 1884 miejsce w klasyfikacji generalnej, 145 wśród kobiet i 41 w mojej kategorii wiekowej. Nieźle jak na debiut. Jestem z siebie dumna, szczególnie, że kosztowało mnie to wiele wysiłku - przygotowań w treningach, diecie, wyrzeczeniach. Sam bieg - pierwsze 10km było masakrycznie ciężkie - cały czas pod górę, potem trochę w dół i znowu, na sam koniec ostry podbieg. Miałam różne myśli - na 9km byłam pewna, że nie dam rady, na 16km dostałam dreszczy i czułam się jakbym miała grypę. Pomimo, że nie jest to długi dystans (na treningach byłam w stanie przebiec 18km i potem iść do pracy) trasa była bardzo wymagająca - fizycznie i psychicznie.

Naprawdę pokonałam siebie i własne słabości, jestem po tym biegu wykończona fizycznie, ale bardzo wzmocniona psychicznie.
Teraz szykuję się na kolejną, tym razem najważniejszą w moim życiu datę - na mój ślub 26 kwietnia.

A tu jeszcze mała foto relacja z ostatnich godzin:)



udanej niedzieli:) ja jestem już po porannym rozbieganiu, a teraz regeneracja :)

czwartek, 20 marca 2014

Wiosna, bieganie i jedzenie, dużo jedzenia

Przyszła wiosna! W końcu:)
Jest wspaniale, a już w sobotę zmierzę się z moim pierwszym wielkim wyzwaniem w tym roku - Półmaratonem Ślężańskim!
Nie mogę się doczekać i jednocześnie jestem przerażona, że nie dam rady. Tyle miesięcy treningów, dbania o dietę, o zdrowie. Wszystko to będzie poddane próbie już pojutrze.

Poza tym jestem na specjalnej diecie przedstartowej (nazwanej przez Trenera doładowaniem węglowodanowym) - od tygodnia jem zgodnie z bardzo precyzyjnie przygotowanym przez mojego Trenera menu, a od wczoraj dieta ma 3500kcal i naprawdę jest ciężko:)
Na makaron to nie będę mogła spojrzeć przez miesiąc, nie mówiąc już o kanapkach z dżemem:)

takie życie - banany to mój codzienny towarzysz śniadania i nie tylko:)

Jutro jak będę mogła się skupić to napiszę jakie mam myśli przedstartowe :)

środa, 5 marca 2014

Środowe klimaty, lekkie zmęczenie i ciasto piwne!

Powoli wiosna chce się zadomowić we Wrocławiu, co bardzo mnie cieszy. Martwią mnie natomiast sprawy globalne, które są jeszcze rozdmuchiwane przez żądne sensacji media. Nie podoba mi się to bardzo. Wiem, że nie mam na to wpływu, ale czuję niepokój i nawet (co u mnie oznacza wielkie stresy...) słabo sypiam w ostatnich dniach. Ale wierzę, że będzie dobrze.


Dzisiaj, po nowym treningu siłowym wczoraj i poniedziałkowych prawie 17 kilometrach biegu czuję zmęczenie w nogach. Szczególnie zmęczenie czułam na porannym treningu podpbiegów :)
Ale mam taką satysfakcję, poza tym czuję (i widzę na moich monitoringach treningowych), że poprawiam siłę i wytrzymałość, a przecież na tym mi zależy. Trzymam się diety (to znaczy pilnuję, żeby nie jeść za mało, co wcale nie jest takie proste:)).
Poza tym dużo spraw jeszcze załatwiam do naszego ślubu zostało 7 tygodni i już się nie mogę doczekać! Ale czuję, że mam wszystko opanowane, więc nie powinno być jakiejś dużej wpadki (może kilka mniejszych:)).
I... i tęsknię za lataniem...



mix foto: dobre śniadanka, ciasto z piwa guiness (tak czarnego ciasta nigdy nie widziałam, ale jest pyszne - mniej słodka wariacja na temat brownie - genialna konsystencja, przepis podpatrzony tu i oczywiście odrobinę zmieniony :))