środa, 24 grudnia 2014

Wigilia! Cudowny świąteczny klimat:)

Tak - czas minął szybko i intensywnie - kartki wysłane, dom przygotowany, pierniczki i ciasteczka upieczone, pierogi ulepione, ja zadbana i właśnie zbieram się do wyjazdu w góry - tradycyjnie Boże Narodzenie spędzamy rodzinnie w Karkonoszach:)

Życzę Wam cudownych, rodzinnych, zdrowych i spokojnych Świąt Bożego Narodzenia a w Nowym Roku spełnienia - w życiu zawodowym, osobistym i we wszystkich dziedzinach, w których czujecie taką potrzebę.

piątek, 5 grudnia 2014

AKCJA! PRZYGOTOWANIA DO ŚWIĄT! 3 tygodnie!

Tak, tak :)
już grudzień, już świąteczny klimat czuć w powietrzu, jest pięknie. W moim ukochanym Wrocławiu już coraz więcej rozświetlonych budynków, kolorowych lampek i iluminacji:)
a u mnie? jest wieniec adwentowy... i póki co tyle.

Wieniec adwentowy, jedna świeca zapalona... oczywiście w czerwieni, kolor Świąt :)

Pierniczki co prawda upieczone, ale czekają na ozdabianie, nie mamy jeszcze choinki ani lampek w domu. Czekamy jeszcze trochę, ale myślę, że już w najbliższych dniach pojawi się piękna choinka:)
i czuję świąteczny klimat i dzwonek w telefonie opowiada o powrocie do domu na święta... i jest pięknie, po prostu pięknie!

wtorek, 2 grudnia 2014

Pamiętnik z czasów przeprowadzki (cz.2)

Nasza kuchnia dawno, dawno temu... czyli w trakcie remontu:)
...czyli jak przetrwać koszmar zwany remontem? Ostrzegam, że poniżej znajduje się bardzo drastyczny materiał :) Część pierwszą, na temat pakowania, mogliście przeczytać tu.

Tak. Przeżyliśmy remont. Miało być 4 tygodnie, wyszło 8. Niestety, ale przy remontach nie można niczego zaplanować tak dokładnie jakbym tego chciała. Bo ja lubię planować i poukładać sobie przyszłość na tyle żeby mieć poczucie bezpieczeństwa (nawet jeśli jest ono złudne:)).

Nie pozostaje nic innego jak cieszyć się, że remont trwa
I tak zaplanowałam sobie szczegółowo co i kiedy powinno być zrobione, ale nie przewidziałam opóźnień w dostawie zamówień, problemów stricte technicznych, potrzeby ciągłej akceptacji absolutnie wszystkiego związanego z każdym szczegółem remontu i humorów fachowców.
Bo Pan Majster czuje się pewnie - jest specjalistą z krwi i kości, zawsze, ale to zawsze ma rację i nawet jak nie wie o co chodzi, będzie wciskał Ci własne teorie. Do ostatniej kropli krwi.
Teraz patrzę na to z pewnym luzem, śmieję się z naszych przygód, ale były chwile kiedy byłam na granicy wylewu :)

A zatem, po moim krótkim wstępie, macie pewien zarys co może taki remont oznaczać.
Ale to tylko zarys.

W pierwszym tygodniu przeglądasz oferty sklepów, szukasz instytucji wywozu gruzu z mieszkania (w końcu łazienka do generalnego remontu), załatwiasz formalności, idziesz do spółdzielni zgłosić remont i wymianę grzejnika. Wszystko idzie sprawnie, a Ty jesteś pod wrażeniem własnych zdolności organizacyjnych.

Po dwóch tygodniach zaczynasz coraz częściej bywać w Castoramie. Słabo orientujesz się gdzie co jest, poza tym nazwy tych wszystkich przedmiotów, które musisz kupować wprawiają Cię w lekkie zakłopotanie. Ale jesteś pełna energii i wiary we własne siły, z optymizmem patrzysz w przyszłość, jedziesz do IKEI wybierać meble kuchenne. Świat jest piękny, a twoje mieszkanie... wkrótce też będzie piękne! Często dzwonisz do spółdzielni dopytać o szczegóły.

Po trzech tygodniach opóźnienia zaczynają być widoczne - kafelki nie przyjechały na czas, podłoga zamiast 2 dni jest odnawiana 5 dni, czas, czas, czas goni. W Castoramie bywasz już codziennie, zaczynasz orientować się co można znaleźć w jakim dziale, nazwy wymawiasz już spokojnie. Jesteś 4 raz w jednym tygodniu w IKEI, zaczynasz być telefonicznym prześladowcą projektanta, bo musisz mieć termin projektu i montażu. Regularnie odwiedzasz biuro spółdzielni, zaczynają na Ciebie dziwnie patrzeć. Dostajesz numer telefonu do Kierownika Osiedla ze względu na nieustające pytania.

Po czterech tygodniach dalej nic nie jest skończone, za to wszędzie jest bałagan, kurz i brud a termin przeprowadzki tuż tuż... W Castoramie bywasz już kilka razy dziennie, poruszasz się po niej swobodnie a pracownicy zaczynają Cię poznawać i się kłaniać. W IKEI bywasz codziennie, wybierasz, decydujesz, udało się załatwić termin montażu, zakupy dokonane. Stan konta wygląda coraz słabiej... Zaczynasz jeździć na wysypisko śmieci, żeby pozbyć się nowego gruzu (który cały czas gdzieś zalega nie wiadomo skąd...). Pani z biura Spółdzielni już poznaje Cię po głosie jak dzwonisz.

Po pięciu tygodniach przebiegasz przez Castoramę z prędkością światła (ale za to 4 razy dziennie), wiesz gdzie można znaleźć wszystko. Pracownicy mówią do Ciebie po imieniu. Po godzinach pracy przestajesz wyglądać jak cywilizowany człowiek - jesteś umazana farbą, klejem, zaprawą i innymi świństwami. Fachowiec znudził się robotą i postanowił Cię porzucić. Jako porzucona kobieta często wpadasz w histerię, poza tym mieszkasz na kanapie u Rodziców. Ich kot patrzy na Ciebie jak na wroga, bo to jest JEGO pokój. Twój własny Mąż też patrzy na Ciebie spode łba. Nawiązali z kotem jakąś komitywę czy co?!
Kotek dostojnie siedzi... parkowanie samochodu też mu nie odpowiadało...
Jesteś bezdomna. Przynajmniej rozumieją Cię na wysypisku śmieci, którego jesteś stałym gościem. Natomiast w Spółdzielni przestali Cię rozumieć. Kierownik Osiedla przestał odbierać telefony od Ciebie. Skąd wiesz? Jak próbowałaś z innego numeru to odebrał!

Po sześciu tygodniach mieszkanie przypomina nadal plac budowy, ale robi się coraz czyściej. Z pomocą Rodziny i Przyjaciół powoli małymi krokami remont zbliża się ku końcowi. Jeszcze jest mnóstwo do zrobienia, ale niedługo przyjadą meble do kuchni, więc mieszkanie zaczyna wyglądać. Nadal bywasz w Castoramie. Jeździsz też na wysypisko. Zrezygnowałaś z kontaktów ze Spółdzielnią. Skoro przestali Cię lubić to pewne rzeczy możesz zmienić bez konsultacji. Mąż i kot nadal trzymają sztamę, za to wyraźnie zaczęli Cię akceptować.
Taka byłam szczęśliwa na wysypisku... momentami czułam się jak w domu:)
Po siedmiu tygodniach masz już kuchnię. Łazienka jest właściwie gotowa. Heroicznie podejmujesz decyzję o przeprowadzce.Wkurzają Cię wszystkie kartony, czekasz na montaż szaf, chodzisz do pracy cały czas w tych samych ciuchach i już współpracownicy pytają czy wszystko ok. No pewnie! Już nie jeździsz na wysypisko śmieci:) Castorama natomiast jest nadal na liście obowiązkowych punktów dnia.

Po ośmiu tygodniach zaczynasz się rozpakowywać do szaf. Zaczyna być pięknie. Powoli mieszkanie jest uporządkowane. Znalazłaś nawet rzeczy, które podejrzewałaś o zaginięcie.
Do Castoramy jeździsz rzadziej, ale jest jeszcze sporo spraw do wykończenia.
Obiecujesz sobie, że prowizorka nie zostanie prowizorką...